Pasta o dziku

1
Bądź mną.
Locha lvl 3.
Prowadzisz wesołe, leśne życie.
W dzień śpisz i żresz żołędzie.
Wieczorami chodzisz ze znajomymi do pobliskiej wsi i rozpierdalasz kmiotkom kartofliska i łany pszenicy.
Znajome guźce chcą się zaznajomić bliżej.
Ale masz tych spaślaków w dupie.
Podoba Ci się zajebisty odyniec, isnty dziczy bóg - Pumba.
Zauważasz, że też na Ciebie popatruje.
W końcu przechodzicie do akcji i podczas powrotu z buszowania po świeżym zasiewie owsa, zostajecie parą.
Od tej pory jesteście nierozłączni.
Biegacie całymi dniami wesoło po lesie płosząc sarny.
Po pewnym czasie zauważasz, że coś jest nie tak.
Kurwa, jesteś w ciąży.
Jebaniec zawsze mówił, że zdążył wyjąć!!
Kurwa, kurwa, kurwa.
Chuj tam, abortuje się.
To tylko zlepek komórek.
Wybierasz się do lekarza.
Już masz opuścić legowisko, gdy po lesie rozchodzi się wieść.
Odstrzał dzików!
O ja pierdole.
Okazuje się, że ciężarnym lochom nic nie grozi.
Co teraz.
Wychowywać dwanaścioro kwiczących pojebańców czy żyć w strachu.
Chuj tam, przeleżysz sezon łowiecki w domu.
A ten chuj jak zamoczył, to niech teraz nosi żarcie.
Truchtasz do najlepszego lekarza w lesie - Pana Sowy.
Chuja tam.
Powołuje się na klauzulę sumienia i każe Ci wypierdalać.
Musisz iśc do jakiegoś konowała.
Wydrylował Cię sękatą gałęzią i powiedział, że jest ok.
Teraz tylko wrócić bezpiecznie do domu.
Przemykasz od krzaka do krzaka.
Nagle 10 kroków od siebie dostrzegasz myśliwego.
Drętwiejesz z przerażenia.
Widzisz jak unosi broń i już wiesz, że zaraz spotkasz się ze swoimi zlepkami komórek.
Strzela, kula gwizdnęła Ci koło ucha.
Klnie, przeładowuje i strzela znowu.
Pudło! Tym razem nawet nie blisko.
Przyglądasz mu się dokładniej.
To Milik!
Z ulgą spierdalasz co sił w racicach.
Już myślisz tylko o tym by się spaść żołędziami i truflami.
Nagle coś w Ciebie przypierdoliło z potworną siłą.
Zagapiłaś się na drodze tuż przed domem.
Kątem oka widzisz luksusowego Maybacha.
Wysiada z niego grubas ubrany ma czarno.
"Kurwa chłodnicę mi rozjebała!".
Spogląda na Ciebie.
Niemrawo ruszasz racicami, ale ciało Cię nie słucha.
Idzie do bagażnika i wraca łomem.
Ostatnią rzeczą jaką słyszysz jest:
"Przynajmniej zrobię zajebistą kiełbasę".

0.043452024459839