Pasta

0
Byłem po dwóch wykładach na kucbudzie i czekało mnie okienko, a że pogoda była ładna to
postanowiłem usiąść sobie na ławce w pobliżu uczelni i tam zjeść przygotowane w domu drugie
śniadanie - bułkę razową z masłem prawdziwym z osełki, szynką biedronkową, plasterkami pomidora
i serem topionym z szynką w plastrach Hochland, wszystko to owinięte starannie w folię aluminiową.
Zadowolony z czekającego mnie posiłku zszedłem po schodach kucbudy - a w plecaku miałem jeszcze
książkę przygodową „Tomek na czarnym lądzie”, którą zacząłem czytać znowu z nostalgii i która
miałem nadzieję dostarczy mi rozrywki przez część okienka pozostałą po zjedzeniu kanapki. W
dobrym humorze dotarłem do ławki, rozsiadłem się na niej, plecak położyłem obok i rozpocząłem
konsumpcję drugiego śniadania.
Byłem już w połowie kanapki i siedziałem tam, próbując sobie przypomnieć w jaki sposób
Tomkowi udało się wykaraskać z kłopotów, w które się wpakował tuż przed tym jak skończyłem
czytać poprzedniego wieczora, gdy nagle poczułem silne uderzenie w tył głowy. Odwróciłem się i
zobaczyłem wpatrującego się we mnie ze wyszczerzonymi w grymasie wściekłości zębami i
szaleństwem w oczach Roberta Makłowicza, znanego kucharza i obieżyświata.
- W dupę sobie wsadź tę wałówę z gówna kutasie zajebany, a nie mi smrodzisz nią pod moim
bilbordem! - Wycedził celebryta gdyż, jak się okazało, ławka moja znajdowała się tuż obok reklamy
pewnej sieci supermarketów z udziałem Makłowicza.
- Ależ panie Robercie… - Powiedziałem. - To przecież dobra kanapka, z szynką, masłem, pomidorek
świeży jeszcze dziś rano na bazarze kupiony.
Słysząc to, Makłowicz wykrzywił się jakby mu ktoś sok z cytryny do picia dał i piskliwym głosem zaczął
mnie przedrzeźniać i w prześmiewczy sposób powtarzać to co powiedziałem. Na takie zachowanie już
nie wiedziałem co powiedzieć i, pewnie za sprawą szoku, nawet nie zareagowałem gdy wyrwał mi z
ręki moje do połowy zjedzone drugie śniadanie i - nie żartuję tu ani trochę - położył ją na ziemi,
podniósł jedną z połówek bułki odsłaniając pieczołowicie ułożone tam składniki i ściągnąwszy spodnie zaczął oddawać na nie stolec. Do tego momentu wokół nas zdążył się już zebrać tłumek gapiów i
jeden z nich postanowił zareagować. Do znanego kucharza podszedł starszy mężczyzna w serdaku
skórzanym i kaszkiecie z zamszu i z oburzeniem wykrzyknął:
- Kurwa konusie ty, co ty tu robisz, w telewizji jesteś to myślisz, że wszystko ci wolno? Że młodego
człowieka co ci nic nie zrobił możesz męczyć?
Makłowicz słysząc to, wpadł w prawdziwy szał, błyskawicznie podciągnął spodnie i rzucił się w stronę
starszego pana, kopnął go w jądra i gdy ten zgiął się w pół, chwycił go za głowę i zaczął raz za razem
uderzać nią o swoje kolano. Zacząłem krzyczeć:
- Panie, przestań pan! - A głos łamał mi się już mocno ze zdenerwowania. On sobie z tego nic nie
robił, spodnie miał już całkiem ubrudzone krwią swojej ofiary, która próbowała chwytać jakoś
napastnika i bronić się, ale coraz słabiej w miarę jak jej twarz zamieniała się w bezkształtną czerwoną
masę. Gdy opór mojego niedoszłego obrońcy już prawie zanikł, Makłowicz rzucił nim o ziemię i, chcąc
chyba go do końca upokorzyć, zaczął symulować kopulację analną z nim, śmiejąc się przy tym jak
wariat i latając wzrokiem po tłumie ludzi dookoła chłonąć strach i odrazę od nich płynące. Co się dalej
stało nie wiem, bo musiałem wracać na zajęcia. Lubię myśleć, że zebrałbym się w sobie i powstrzymał
tego szaleńca, ale jednocześnie wiem, że to nieprawda.
0.040937185287476