Pasta
5 l
3
Jak byłem guwniakiem, może tak z dziesięć lat, to był u nas na osiedlu taki jeden dzieciak
erise (grubasek) mocno, bo mame dbała xD Zawsze w sztruksach i podartych, za dużych koszulkach
po bracie. Mówili na niego Bonus. Wtedy jeszcze nie byłem spierdolony i normalnie z Sebkami
inbowałem na placu zabaw, ale był też w mieście spory kawałek od osiedla salon gier i tu się zaczyna
historia Bonusa.
Tak na co dzień to siedział sobie na ogół sam na zewnątrz, bawiąc się patykami i generalnie
pielęgnując dupokanapkę, bo nikt nie chciał się z nim bawić przez wieczny odór pasztetu z jego ust.
Pewnego razu w trzech Sebków stwierdziliśmy, że pójdziemy do salonu ponakurwiać na
plejstejszyn, ale okazało się, że w sumie to chuj nie nagramy się, bo kasy nam trochę brakuje - i tu
pojawia się Bonus. Usłyszał o naszym planie, obrócił się na dupie o sto osiemdziesiąt stopni, podniósł
z trudem, podszedł i zionął w nas swoim pasztetowym oddechem:
- Ej, chłopaki, pójdę z wami to dołożę się i wspólnie pogramy.
Ja jak to anon nic nie mówiłem, a Sebki stwierdziły że spoko, gruby może iść. Dobrą godzinę
przeszliśmy, bo pasztetowy sapał i dyszał, próbując nadążyć za nami, ale byliśmy już na miejscu.
Wchodzimy i witamy się po kolei z Sebkiem właścicielem. O ile nas przyjacielsko powitał, to jak Bonus
zionął oddechem to gościem aż rzuciło z powrotem na fotel i dla neutralizacji atmosfery zapalił
szluga. Daliśmy na godzinę gry, dostaliśmy w ręce tą grę z liskiem i odpalamy.
Jeden z Sebków pierwszy chwycił pada i zaczyna grać pierwszy lewel normalnie, potem drugi, zabiera
się za kolejny i w którymś momencie wchodzi w bonusowy świat. Erise akurat wyszedł na zewnątrz
znów dupoburgerzyć coś przy mrówkach i gdy tylko usłyszał o bonusie, poderwał się jak pojebany i
biegnie do nas:
- CZEKAJCIE CHŁOPAKI, BONUS DLA MNIE, CO!
Rozpędza się zajebiście, już nawet nie wkłada w bieg wysiłku, bo jest niesiony pędem wywołanym
przez swoją masę.
- PRZYPAUZUJCIE BO BONUEEEEEEEEEEEGHHHHHH!
Wjebał się centralnie swoim wielkim bebzonem na ziomeczka właściciela stojącego drzwiach i
wyrzucił z żołądka jakiś kilogram połowicznie przetrawionej mieszanki smalcu, chleba i czegoś
mięsopodobnego. Wszyscy jak wryci próbują zrozumieć co się stało, masa wymiotna spływa właścicielowi po koszulce, a
Bonus leży na ziemi cały w rzygach, blady i nieprzytomny. Ciszę wynikłą z eksplozji żeżuncji przerwał
w końcu zbiorowy krzyk:
- OOO KUUURWAAA!!!
Seba salonowiec ściąga jak poparzony z siebie zarzygane ciuchy, Sebki podbiegły do Bonusa bo miały
już przypały za różne inby i twierdziły potem że to ze strachu przed bagietami xD A ja siedziałem
ciągle w miejscu i mózg mi parował od tego co się odjebało.
Od tamtej pory gdy tylko Bonus wychodził na zewnątrz i jakieś dzieciaki były obecne, to na
całe osiedle niosły się śmiechy.
- HEHE, BONUS, JADŁEŚ JUŻ DZISIAJ? JAK NIE TO CHO POGRAMY PRZED OBIADEM! ALE SPRAWDZIMY
CZY JADŁEŚ!
Kilka miesięcy później wyprowadził się, podobno babka mu spadła z rowerka, a że miała duże
mieszkanie to poszli tam i od tamtej pory nie widziałem go.
Ostatnio jakieś pięć lat temu spotkałem jednego z tamtych Sebków, z którymi chodziłem do salonu i
powiedział, że Bonus podobno zaczął pakować, wkręcił się w dresiarstwo i chyba nawet nagrywa
jakieś rapy. No, ale najlepsze jest to, że ci wszyscy patole znajomi jego mówią na niego Bonus i
pseudonim artystyczny też ma Bonus cośtam, jakiś akronim czy coś tam sobie dołożył.
Aż mi kurwa zaleciało znów tym pasztetem, którym zawsze od Bonusa jebało xD
erise (grubasek) mocno, bo mame dbała xD Zawsze w sztruksach i podartych, za dużych koszulkach
po bracie. Mówili na niego Bonus. Wtedy jeszcze nie byłem spierdolony i normalnie z Sebkami
inbowałem na placu zabaw, ale był też w mieście spory kawałek od osiedla salon gier i tu się zaczyna
historia Bonusa.
Tak na co dzień to siedział sobie na ogół sam na zewnątrz, bawiąc się patykami i generalnie
pielęgnując dupokanapkę, bo nikt nie chciał się z nim bawić przez wieczny odór pasztetu z jego ust.
Pewnego razu w trzech Sebków stwierdziliśmy, że pójdziemy do salonu ponakurwiać na
plejstejszyn, ale okazało się, że w sumie to chuj nie nagramy się, bo kasy nam trochę brakuje - i tu
pojawia się Bonus. Usłyszał o naszym planie, obrócił się na dupie o sto osiemdziesiąt stopni, podniósł
z trudem, podszedł i zionął w nas swoim pasztetowym oddechem:
- Ej, chłopaki, pójdę z wami to dołożę się i wspólnie pogramy.
Ja jak to anon nic nie mówiłem, a Sebki stwierdziły że spoko, gruby może iść. Dobrą godzinę
przeszliśmy, bo pasztetowy sapał i dyszał, próbując nadążyć za nami, ale byliśmy już na miejscu.
Wchodzimy i witamy się po kolei z Sebkiem właścicielem. O ile nas przyjacielsko powitał, to jak Bonus
zionął oddechem to gościem aż rzuciło z powrotem na fotel i dla neutralizacji atmosfery zapalił
szluga. Daliśmy na godzinę gry, dostaliśmy w ręce tą grę z liskiem i odpalamy.
Jeden z Sebków pierwszy chwycił pada i zaczyna grać pierwszy lewel normalnie, potem drugi, zabiera
się za kolejny i w którymś momencie wchodzi w bonusowy świat. Erise akurat wyszedł na zewnątrz
znów dupoburgerzyć coś przy mrówkach i gdy tylko usłyszał o bonusie, poderwał się jak pojebany i
biegnie do nas:
- CZEKAJCIE CHŁOPAKI, BONUS DLA MNIE, CO!
Rozpędza się zajebiście, już nawet nie wkłada w bieg wysiłku, bo jest niesiony pędem wywołanym
przez swoją masę.
- PRZYPAUZUJCIE BO BONUEEEEEEEEEEEGHHHHHH!
Wjebał się centralnie swoim wielkim bebzonem na ziomeczka właściciela stojącego drzwiach i
wyrzucił z żołądka jakiś kilogram połowicznie przetrawionej mieszanki smalcu, chleba i czegoś
mięsopodobnego. Wszyscy jak wryci próbują zrozumieć co się stało, masa wymiotna spływa właścicielowi po koszulce, a
Bonus leży na ziemi cały w rzygach, blady i nieprzytomny. Ciszę wynikłą z eksplozji żeżuncji przerwał
w końcu zbiorowy krzyk:
- OOO KUUURWAAA!!!
Seba salonowiec ściąga jak poparzony z siebie zarzygane ciuchy, Sebki podbiegły do Bonusa bo miały
już przypały za różne inby i twierdziły potem że to ze strachu przed bagietami xD A ja siedziałem
ciągle w miejscu i mózg mi parował od tego co się odjebało.
Od tamtej pory gdy tylko Bonus wychodził na zewnątrz i jakieś dzieciaki były obecne, to na
całe osiedle niosły się śmiechy.
- HEHE, BONUS, JADŁEŚ JUŻ DZISIAJ? JAK NIE TO CHO POGRAMY PRZED OBIADEM! ALE SPRAWDZIMY
CZY JADŁEŚ!
Kilka miesięcy później wyprowadził się, podobno babka mu spadła z rowerka, a że miała duże
mieszkanie to poszli tam i od tamtej pory nie widziałem go.
Ostatnio jakieś pięć lat temu spotkałem jednego z tamtych Sebków, z którymi chodziłem do salonu i
powiedział, że Bonus podobno zaczął pakować, wkręcił się w dresiarstwo i chyba nawet nagrywa
jakieś rapy. No, ale najlepsze jest to, że ci wszyscy patole znajomi jego mówią na niego Bonus i
pseudonim artystyczny też ma Bonus cośtam, jakiś akronim czy coś tam sobie dołożył.
Aż mi kurwa zaleciało znów tym pasztetem, którym zawsze od Bonusa jebało xD