Pasta

3
Jak byłem guwniakiem, może tak z dziesięć lat, to był u nas na osiedlu taki jeden dzieciak
erise (grubasek) mocno, bo mame dbała xD Zawsze w sztruksach i podartych, za dużych koszulkach
po bracie. Mówili na niego Bonus. Wtedy jeszcze nie byłem spierdolony i normalnie z Sebkami
inbowałem na placu zabaw, ale był też w mieście spory kawałek od osiedla salon gier i tu się zaczyna
historia Bonusa.
Tak na co dzień to siedział sobie na ogół sam na zewnątrz, bawiąc się patykami i generalnie
pielęgnując dupokanapkę, bo nikt nie chciał się z nim bawić przez wieczny odór pasztetu z jego ust.
Pewnego razu w trzech Sebków stwierdziliśmy, że pójdziemy do salonu ponakurwiać na
plejstejszyn, ale okazało się, że w sumie to chuj nie nagramy się, bo kasy nam trochę brakuje - i tu
pojawia się Bonus. Usłyszał o naszym planie, obrócił się na dupie o sto osiemdziesiąt stopni, podniósł
z trudem, podszedł i zionął w nas swoim pasztetowym oddechem:
- Ej, chłopaki, pójdę z wami to dołożę się i wspólnie pogramy.
Ja jak to anon nic nie mówiłem, a Sebki stwierdziły że spoko, gruby może iść. Dobrą godzinę
przeszliśmy, bo pasztetowy sapał i dyszał, próbując nadążyć za nami, ale byliśmy już na miejscu.
Wchodzimy i witamy się po kolei z Sebkiem właścicielem. O ile nas przyjacielsko powitał, to jak Bonus
zionął oddechem to gościem aż rzuciło z powrotem na fotel i dla neutralizacji atmosfery zapalił
szluga. Daliśmy na godzinę gry, dostaliśmy w ręce tą grę z liskiem i odpalamy.
Jeden z Sebków pierwszy chwycił pada i zaczyna grać pierwszy lewel normalnie, potem drugi, zabiera
się za kolejny i w którymś momencie wchodzi w bonusowy świat. Erise akurat wyszedł na zewnątrz
znów dupoburgerzyć coś przy mrówkach i gdy tylko usłyszał o bonusie, poderwał się jak pojebany i
biegnie do nas:
- CZEKAJCIE CHŁOPAKI, BONUS DLA MNIE, CO!
Rozpędza się zajebiście, już nawet nie wkłada w bieg wysiłku, bo jest niesiony pędem wywołanym
przez swoją masę.
- PRZYPAUZUJCIE BO BONUEEEEEEEEEEEGHHHHHH!
Wjebał się centralnie swoim wielkim bebzonem na ziomeczka właściciela stojącego drzwiach i
wyrzucił z żołądka jakiś kilogram połowicznie przetrawionej mieszanki smalcu, chleba i czegoś
mięsopodobnego. Wszyscy jak wryci próbują zrozumieć co się stało, masa wymiotna spływa właścicielowi po koszulce, a
Bonus leży na ziemi cały w rzygach, blady i nieprzytomny. Ciszę wynikłą z eksplozji żeżuncji przerwał
w końcu zbiorowy krzyk:
- OOO KUUURWAAA!!!
Seba salonowiec ściąga jak poparzony z siebie zarzygane ciuchy, Sebki podbiegły do Bonusa bo miały
już przypały za różne inby i twierdziły potem że to ze strachu przed bagietami xD A ja siedziałem
ciągle w miejscu i mózg mi parował od tego co się odjebało.
Od tamtej pory gdy tylko Bonus wychodził na zewnątrz i jakieś dzieciaki były obecne, to na
całe osiedle niosły się śmiechy.
- HEHE, BONUS, JADŁEŚ JUŻ DZISIAJ? JAK NIE TO CHO POGRAMY PRZED OBIADEM! ALE SPRAWDZIMY
CZY JADŁEŚ!
Kilka miesięcy później wyprowadził się, podobno babka mu spadła z rowerka, a że miała duże
mieszkanie to poszli tam i od tamtej pory nie widziałem go.
Ostatnio jakieś pięć lat temu spotkałem jednego z tamtych Sebków, z którymi chodziłem do salonu i
powiedział, że Bonus podobno zaczął pakować, wkręcił się w dresiarstwo i chyba nawet nagrywa
jakieś rapy. No, ale najlepsze jest to, że ci wszyscy patole znajomi jego mówią na niego Bonus i
pseudonim artystyczny też ma Bonus cośtam, jakiś akronim czy coś tam sobie dołożył.
Aż mi kurwa zaleciało znów tym pasztetem, którym zawsze od Bonusa jebało xD
0.045648097991943