Sanepid chuj
Gdy przyniosłem CV pierwszy raz do gastro, to już na starcie usłyszałem, że mam dosyć przejebane, jeżeli chodzi o wyrobienie książeczki sanepidowskiej. W moim mieście sanepid był ''chwilowo'' zamknięty, a najbliższe miasto w którym mogłem wyrobić książeczkę, było 70-90km ode mnie.
Gdy zadzwoniłem się umówić do tej innej miejsowości, to powiedziałem pod koniec rozmowy, że właśnie w moim mieście(nie chcę pisać nazwy, ok 35k mieszkańców) sanepid jest zamknięty i będe musiał tyle jechać xD
Kobieta się zdziwiła, a ja jej mówię, że zamknięty jest już jakieś 2/3 miesiące. Ona wkurwiona, że jak to XDD Mówi, że zadzwoni do mnie za jakieś 10 minut
No to chuj, czekam. Kobieta dzwoni po około niecałych 30 minutach i mówi w chuj zadowolona, że tego i tego, o tej godzinie jestem umówiony W MOIM MIEŚCIE i nie muszę się martwić dojazdem :)
Chyba miałem wizytę na jakieś max 3 dni do przodu, ale nie jestem do końca pewny, ale do sedna. Wchodzę, a tam od zajebania ludzi. 5h+ czekałem.
Czy ja podpierdoliłem sanepid w swoim mieście?
Tak.
czy jestem dumny?
W chuj XD
Myślałem w sumie, że to dzięki mnie, ale do końca nie jestem pewny. Czy to możliwe, że sanepid się tyle opierdalał i to nie było do końca legalne czy o co chodzi xD
Też nie chciałem ich umyślnie podjebać i powiedziałem, że muszę dojechać, bo były jak się nie myle strajki przez Ukrainę na tamten moment, więc bałem się opóźnienia w pociągu.