Jamniki

17
Pasta do wyżalenia się.
Pies to jest pies i nic tego nie zmieni. Dzisiaj rano ok godziny 4 - 5 (tj. 28.05) wracam z ziomkiem z imprezy. Ja trzeźwy - kierowca. On trochę wypił, ale w pełni sił i świadomości - pasażer. Jedzie przed nami jakiś frajer. Odbija się od fosy po środek przeciwnego pasa i jedzie sobie takim slalomem. No najebany as fuck. Prawie się wpierdolił w auto na nie swoim pasie. Mówie ziomkowi - jadę za nim. Dzwonimy na 997 zgłaszamy sprawę. Zaraz po tym jak prawie się wpierdolił w wyprzedzający go autobus, kolega mówi - zajedź mu drogę. No to cyk, wyprzedzam, zastawiam go. Ziomek wysiada, ja za nim i informujemy kolesia że jest najebany, sprawa zgłoszona na policje, bo zaraz kogoś zabije i że ma zjechać. Zjechał, zastawiłem go. Koleś no najebany, przystawia się do nas, grozi mi, koledze, startuje do mnie, ziomkowi strącił czapkę z głowy. Czuć promile w jego wydychanym powietrzu. Po 10 - 15minutach zjawia się policja (To była wieś, po 10 - 15minutach nie byłoby go w tej miejscowości, gdybyśmy go nie zatrzymali. Brawa za szybkie podjęcie działań.) Sprawdzają moją trzeźwość jako kierowcy - jest ok. Sprawdzają trzeźwość najebańca - jest ok. O dziwo. My w szoku. Przecież było czuć promile od niego w powietrzu. Kolega, który stał bliżej sprawdzania trzeźwości u drugiego, mówi że tamten grzebał w portfelu, a policja nie pokazała lampki od świeczki. Policjant się popatrzył na ten komentarz wsiadł w radiowóz, odjechał. Odjechali w stronę, którą przyjmijmy orientacyjnie - prawą. My odjechaliśmy w lewą. Najebaniec jedzie za nami - oczywiście slalomem. Kolega mówi, zjedź na przystanek, jak zjedzie za nami to mu zajebie, bo kogoś zabije. Nie zjechał, a policja nawróciła i jechała za nim. Eskortowała go. Zadzwoniliśmy do służb w mieście wojewózkim. Olali nas. Jak w tym kraju ma być dobrze?
Jamniki
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.13976812362671